Refleksje o powołaniu

Powołanie…

spotkanie ze św. Klarą, Janem Pawłem II i nie tylko…

 

Pan kiedyś stanął nad brzegiem,
Szukał ludzi gotowych pójść za Nim;
By łowić serca
Słów Bożych prawdą.

Ref.: O Panie, to Ty na mnie spojrzałeś,
Twoje usta dziś wyrzekły me imię.
Swoją barkę pozostawiam na brzegu,
Razem z Tobą nowy zacznę dziś łów.(…)

W 1212 roku na to wezwanie Chrystusa odpowiedziała Klara Ofreduccio.  Papież Aleksander IV kanonizując ją w 1255 roku powiedział: „Była ona jak drzewo smukłe i wyniosłe o rozłożystych gałęziach, które na niwie Kościoła przyniosło słodkie owoce pobożności. Do jego miłego cienia zbiegały się zewsząd i dotąd się zbiegają liczne wychowanki wiary, aby kosztować jego owoców

Bardzo prosty, można powiedzieć wręcz banalny, obraz drzewa, a jednak nie przechodźmy obojętnie obok zwykłego, pospolitego drzewa przyjrzyjmy się mu. W wielkim skrócie można powiedzieć korzenie, pień i konary, pełne liście czy igliwia ot  i tyle. Tylko czy na pewno…?

Święty Paweł tak pisał do uczniów w Kolosach: Jak wiec przejęliście naukę o Chrystusie Jezusie jako Panu, tak w Nim postępujcie: zapuśćcie w Niego korzenie i na Nim dalej się budujcie, i umacniajcie się w wierze, jak was nauczono, pełni wdzięczności” . Od tego gdzie zapuścimy korzenie, zależy bardzo wiele, Antonie de Saint Exupery tak ujął to w słowa: „Albowiem drzewo może zapuszczać korzenie w miłości, dumie, zwycięskim upojeniu albo nawet w gniewie. Wciąga soki żywotne, żeby uczynić z nich swój pokarm. Ale jeżeli przed pragnieniem korzeni człowiek otworzy tylko nędzny loch, choćby pełen złota, nie zdoła nakarmić drzewa – najwyżej magazyn towarów. Nie minie nawet sto lat: wiatrów, piasków i deszczu, a wszystko runie.”

Korzenie trzeba zapuścić w żyznej glebie i to jak najgłębiej. Zapuszczone płytko nie zdadzą egzaminu, przed czym przestrzega nas sam Pan Jezus mówiąc: „Inne padło na miejsce skaliste, gdzie nie miało wiele ziemi, i wnet wzeszło, bo nie było głęboko w glebie. Lecz po wschodzie słońca przypaliło się i nie mając korzenia, uschło[4]. Innymi słowy wyraził to również  chrześcijański pisarz Tolkien mówiąc:

Nie każde złoto jasno błyszczy

Nie każdy błądzi, kto wędruje

Nie każdą siłę starość zniszczy

Korzeni w głębi lód nie skuje”

Korzenie powołania św. Klary tej początkowo małej roślinki,  pielęgnowanej przez świętego Franciszka mocno wrosły w Chrystusa,  i miały siłę aby oprzeć się złości rodziny, zwłaszcza wuja Monaldo, a także później radom wszystkich możnych i wpływowych ludzi, którzy próbowali odwieść Klarę od pójścia za Chrystusem drogą radykalnego ubóstwa.

Jednakże same korzenie to nie wszystko, wstępujemy do zakonu, powoli zapuszczamy korzenie w Chrystsusie, lecz także niebawem poprzez glebę przebija się mały zielony pęd, który aby stać się pięknym drzewem potrzebuje czasu, wytrwałości, słońca, deszczu, ale także wiatru a czasem nawet burzy która je wypróbuje i wzmocni.

 

Syrach na kartach Biblii ujął to tak:

Jeżeli masz zamiar służyć Panu, przygotuj swa dusze na doświadczenie!

Zachowaj spokój serca i bądź cierpliwy, a nie trać równowagi w czasie utrapienia!

Przylgnij do Niego, a nie odstępuj, abyś był wywyższony w twoim dniu ostatnim.

Przyjmij wszystko, co przyjdzie na ciebie, a w zmiennych losach utrapienia bądź wytrzymały!

Bo w ogniu doświadcza się złoto, a ludzi miłych Bogu – w piecu utrapienia.

Bądź Mu wierny, a On zajmie się tobą, prostuj swe drogi i Jemu zaufaj

            Św. Karol Wojtyła tak ujął to w swoim poemacie o Zranionym Drzewie:

Nie lęka się ogrodnik nacinać kory. Wierzy drzewu:

życie będzie silniejsze od nacięć, na nowo wzbierze…

Na siebie patrzeć muszę jako na pień –

rozrasta się przeze mnie też ZRANIONE DRZEWO.

(…)

A jednak przyjąłem DRZEWO ZRANIONE, choć mu się wciąż sprzeciwiam (…)

Zrozumiałem: musi być zranione, by szczep miał gdzie utkwić.

Zrozumiałem: musi być zranione, aby mogło przesączyć się życie.

Zrozumiałem: muszę się otworzyć…

(granice mego życia przesuwają się tak, że to, co nie-moje, staje się moje – czyż nie muszą się przesunąć tak, że co moje, stanie się nie-moje?)

 

DRZEWO mówiło tak:

nie lękaj się, gdy umieram – nie lękaj się ze mną umrzeć,

nie lękaj się śmierci – bo patrz odżywam: śmierć tylko dotknęła kory.

Nie lękaj się ze mną umrzeć i odżyć. Zasklepi się znak.

Dojrzeje w nim wszystko na nowo –

i owoc nie opadnie ciężarem własnym.

DRZEWO odda owoce temu, kto je szczepił –

będziecie pożywać owoce wyrosłe na Mnie, Zranionym Drzewie.

 

DRZEWO mówiło „na Mnie” – nie czułem jego obcości,

znikło poczucie przeciwieństw pomiędzy Nim a mną

(może zrazu na chwilę?)

Odchodziłem, a DRZEWO stało, obejmując przeszłość i przyszłość.

 Mówiłem: dobrze, przerośnij mnie, gdy masz moc taką,

przerośnij wszystkich ludzi albo ich wchłoń

(nie wchłania się ludzi, można ich przerosnąć:

wtedy powstanie przestrzeń, w której mieści się każdy –

każdy zostaje sobą, choć zaczyna na nowo żyć).”

Każdy powołany jak mówi św. Paweł w liście do Rzymian: odcięty od naturalnej dziczki oliwnej i wszczepiony w oliwkę szlachetną[8] w Chrystusa zaczyna dzięki  Niemu przynosić owoce, o czym zapewnia nas sam Pan: „Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze mnie nic nie możecie uczynić”.  Nasze życie, nasza relacja z Chrystusem owocuje modlitwą i przez modlitwę.

Dobrze o tym wiedziała święta Matka nasza Klara, gdyż: „jednego dnia, gdy nieprzyjaciele z nagła uderzyli na miasto Asyż, niektórzy Saraceni wdarli się na mur klasztoru i zeszli aż do wirydarza. (…) Matka zlekceważyła moc tamtych, mówiąc: «nie chciejcie się trwożyć: przecież  oni  nie  mogą nam zaszkodzić». I powiedziawszy to zwróciła się o pomoc do swej zwyczajnej modlitwy. Moc tej modlitwy była tak wielka, że wrogowie, rzeczeni Saraceni, nie wyrządziwszy żadnej krzywdy odeszli, tak jak byli wtargnęli, do tego stopnia, ze żadnej rzeczy w domu nie ruszyli

Czasem wobec różnych naszych osobistych, czy światowych trudności, konfliktów i kłopotów, mówimy: „a co my możemy? możemy się tylko modlić”. Nie! to nie prawda my możemy się Aż modlić. Pisarz Cortes kiedyś powiedziałCi, którzy modlą się, czynią więcej dla świata niż ci, którzy walczą. Jeżeli świat staje się coraz gorszy, to dzieje się tak dlatego, że więcej stacza bitew niż modlitw”.

Św. Jan Paweł II tak mówił: „Wasza modlitwa potrzebna jest światu, zwłaszcza tym, którzy szukają sensu życia czy wewnętrznego uzdrowienia”(…) „Modlitwa przeobraża świat. Wszystko przez nią się odnawia…”.

Drzewo – dobrze widzi się tylko sercem najważniejsze jest niewidoczne dla oczu… co jest najważniejsze a nie widoczne dla oczu, co nam daje drzewo, każde drzewo i młode i stare??? Odpowiedź prosta, jak na początku obraz drzewa: każde drzewo daje światu TLEN. Gdyby dziś wyciąć wszystkie drzewa, zginie świat… czasem ich nie doceniamy, a przecież każde pojedyncze drzewo ma tu swój nieoceniony wkład.

Tak samo jest z każdą powołaną przez Boga Siostrą, czy jest małym drzewkiem czy już potężnym złotym dębem jest potrzebna, jest wspaniałym Bożym darem dla świata i dla nas nawzajem, choć czasem gołym okiem trudno to dostrzec, bo to, co najważniejsze tlen wiary, modlitwy i ofiary z siebie jest niewidoczny dla oczu.

Wypełnijmy więc zachęty świętej Matki Naszej Klary i „módlmy się za siebie nawzajem…Aby przez zasługi chwalebnej Dziewicy, Świętej Jego Matki, Świętego Ojca Naszego Franciszka i Wszystkich Świętych, Sam Pan, Który dał dobry początek, dawał wzrost i wytrwanie do końca. Amen