Helena Maria Pohorecka –urodziła się 7 listopada 1865 r. w Dydni, w zamożnej rodzinie ziemiańskiej. Jej rodzice Adam i Maria z Remiszewskich posiadali Galicji kilka wiosek. Swoim dzieciom: Helenie, Tadeuszowi i Zosi zapewnili dobre wychowanie i wykształcenie. Przekazano jej zdrowe zasady moralne, szczerą pobożność, rzetelną wiedzę i głęboki patriotyzm. W 26 roku życia poprosiła o przyjęcie do Sióstr Franciszkanek Najświętszego Sakramentu we Lwowie (obecnie Klarysek od Wieczystej Adoracji). Helena nie znała wahań. Jeśli powierzono jej jakieś zadanie wkładała w jego wykonanie całe serce, rozum i wolę. Matka Maria od Krzyża Morawska szybko dostrzegła w niej duszę nieprzeciętną i obdarzyła wielkim zaufaniem. Po kilku miesiącach postulatu, otrzymała habit i imię zakonne: S.M. Rafaela od Stygmatów św. Franciszka. Na egzaminie kanonicznym przed obłóczynami wyznała: „że jej pragnieniem było życie pokutne a zarazem kontemplacyjne”. Po roku złożyła Profesję zakonną. Wówczas też Matka Morawska założyła nową fundację w mieści Maribor, w Słowenii. Na nową fundację wyjechały młode, bardzo gorliwe Siostry wśród nich S.M. Rafaela. Jej wierność i zapał w wypełnianiu obowiązków, skłoniły Matkę Morawską do powierzenia jej funkcji przełożonej w nowym klasztorze. Sprawdziła się wtedy jej sumienność, wytrwałość a także pragnienie jak najdoskonalszego zachowania reguł i zwyczajów. Niestety w Mariborze zapadła na zdrowiu, lekarze zdiagnozowali początki gruźlicy płuc, wskutek czego Matka Morawska zdecydowała o jej powrocie do Lwowa. Po śmierci S.M. Anuncjaty Łady, S.M. Rafaela została sekretarką Matki Marii od Krzyża. S.M. Rafaela pracowała z wielkim oddaniem i poświęceniem, gdyż jej dewizą były słowa: „Ofiarność Adoratorki musi być bez granic – dobrowolna, całkowita, miłosna”. Już przed swoją śmiercią Matka Morawska rozpoczęła przygotowania do utworzenia fundacji w Pradze, w 1908 roku (2 lata po śmierci Matki Marii od Krzyża) Siostry wyjechały ze Lwowa na fundację w Pradze.
Wspólnota lwowska wybrała Matkę Rafaelę na Przełożoną w Pradze. Początki fundacji praskiej były wspaniałe, jednak wybuch I wojny światowej poważnie zmienił sytuację nowego klasztoru. Siostry cierpiały ogromne ubóstwo, nie raz brakowało nawet codziennego chleba, zdarzało się, że na obiad musiał wystarczyć 1 ziemniak. Mimo głodu i chłodu Siostry nie opuszczały adoracji, a Matka Rafaela cześć klasztoru na szpital dla rannych żołnierzy. Po zakończeniu wojny Polska odzyskała niepodległość, natomiast w Pradze było coraz trudniej. Starzy dobrodzieje bardzo zubożeli, nowych nie było, a i nasilały się trudności ze strony władz wrogich Kościołowi. Matka Maria Rafaela zapragnęła wówczas osiedlić się w Polsce. Na pozwolenie czekała dość długo, ale w październiku 1921 przybyła wraz z Siostrami do Gniezna. Ten czas był dla Matki czasem prawdziwego duchowego oczyszczenia – Stolica Apostolska nie chciała zatwierdzić jej kolejnego wyboru na Przełożoną, a w klasztorze nie było odpowiedniej kandydatki na ten urząd (Prawo kanoniczne określa wiek kandydatki na przełożoną i nie można spełniać tej funkcji bez przerwy dłużej niż 12 lat, a i 3 i 4 kadencja wymagają odpowiedniego zatwierdzenia Stolicy Apostolskiej). Dopiero Ingerencja Kardynała Protektora, Generała Kapucynów i przełożonej ze Lwowa pomogła, jednak ta sytuacja wywołała sporo trudności i zamieszania. Matka zreygnowała z budowy nowego klasztoru i przeniosła konwent do Bydgoszczy
Jej życiowa zasada „kto na ciebie kamieniem ty na niego chlebem” i tym razem po tak trudnych przeżyciach pomogła rozpocząć jej ten kolejny etap w życiu. W latach 1927-1930 przełożoną była Matka Maria Michaela Żychalska, która jednak bardzo ceniła Matkę Rafaelę. W latach trzydziestych Matka Rafaela ponownie wybrana została przełożoną bydgoskiej wspólnoty. Cieszyła się jej rozwojem duchowym i personalnym. Od lipca 1939 Matka została przykuta paraliżem do łoża boleści i pozostawała leżąca w swej celi klasztornej. Dla Matki Rafaeli najboleśniejszy etap życia rozpoczął się wraz z wybuchem II wojny światowej. W wigilię święta Podwyższenia Krzyża – 13 września 1939 r. Siostry przeżyły brutalny napad hitlerowców na klasztor. Niemcy najpierw przeprowadzili rewizję klasztoru, szukając rzekomo ukrytej broni, Siostry wyprowadzili do piwnicy sąsiedniego budynku gdzie trzymali zamknięte aż do wieczora. W celi sparaliżowanej Matki zastali Ks. Lucjana Kukułkę, który właśnie przyszedł do Matki z Komunią świętą. Księdza aresztowano. Hitlerowiec wziął puszkę z Najświętszym Sakramentem i sypał Hostie Święte do ust chorej, szydząc przy tym z Najświętszego Sakramentu. Tak wielka zniewaga Pana Jezusa w Najświętszej Eucharystii była szczególnym cierpieniem dla schorowanej Matki, która całe życie z tak wielką miłością adorowała Boskiego Oblubieńca. Przykładano jej także sztylet do gardła i grożono śmiercią. Tajemnicę jej bólu znał dobrze tylko Jezus, jej Boski Oblubieniec, którego rano przyjęła w Komunii św., a który sam doznał największej zniewagi i cierpienia w męce Krzyża. Kronikarka zapisała: „Cały dzień pozostawała sama w klasztorze, bez kropli wody, dręczona przez hitlerowskich napastników. Naprawdę, ten dzień wigilii Podwyższenia Krzyża św. stal się dla Matki ukoronowaniem życia zakonnego, tak bogatego w łaski, że zasłużyła sobie na swój piękny predykat „od Stygmatów św. Ojca Franciszka„. Następne dni rozpoczęły dla Matki i Sióstr jako adoratorek, okres szczególnie dotkliwy. Niemcy zamknęli kaplicę i Siostry zostały pozbawione codziennej Mszy św. Przez pewien czas zjawiali się w klasztorze młodzi niemieccy księża, kapelani wojskowi, którzy nie bacząc na niebezpieczeństwo odprawiali Siostrom Mszę św. Były to godziny pociechy i nadziei, które jakby promienie słońca rozjaśniały ostatnie miesiące i tygodnie życia Matki.
W święto św. Kolety Matka Rafaela poprosiła o udzielenie Sakramentów św. Przyjęła je z pobożnością. Napełniona duchową radością ze zbliżającego się spotkania ze swoim Panem i Oblubieńcem, skierowała do Sióstr słowa duchowego testamentu: „Siostry moje, pragną dostąpić wszystkich łask Kościoła św. Katolickiego. Musimy teraz rozstać się, przebaczcie mi wszystko, cokolwiek wam przykrego powiedziałam. Kochajcie się! Wspomagajcie się wzajemnie, miejcie wyrozumiałość jedna dla drugiej. PROWADŹCIE DALEJ TO DZIEŁO EUCHARYSTYCZNE. Żyjcie w pokoju i zjednoczeniu serc. Noszą was wszystkie w sercu i zostawiam wam mego ducha. Dziś was oddałam pod szczególną opieką Bożą i duchowieństwa„. Zmarła dnia następnego, 7 marca 1940 r. o godzinie 4.30 rano.
Pragniemy podzielić się świadectwem jej życia i miłości do Jezusa w Najświętszym Sakramencie, któremu całe życie z tak wielkim poświęceniem służyła. Niech jej przykład pomaga i nam pokonywać codzienne trudności i mimo przeciwności z oddaniem służyć ludziom i kochać Boga