JEZUS WZIĄŁ MNIE ZA SŁOWO
Wychowałam się w rodzinie której nie ,,kwitła” żadna nadmierna pobożność. Tata nie wierzył w istnienie Pana Boga, wierzył w idee PZPR, do której należał i tym się szczycił.
Mama natomiast dbała o to aby być w niedzielę na Mszy Świętej. Poza tym wieczorem przed snem odmawiał modlitwę … w tym zamykała się cała pobożność w mojej rodzinie.
Mama dbała o porządek i ład w domu. Była krawcową i potrafiła z różnych resztek materiału uszyć piękne rzeczy dla mnie i dla brata. Była swoiście dumna , że jej dzieci są czysto i elegancko ubrane. Uczyła nas szanowania swoich rzeczy , przede wszystkim po to , aby można je było komuś podarować , gdy z nich wyrośliśmy. Byłam próżną dziewczyną , a dodatku cechował mnie upór, który sprawiał, że trudno przychodziło mi zmienić swoje zdanie.
Do Pierwszej Komunii przystąpiłam w dziewiątym roku życia. Byłam ubrana w długa sukienkę z chińskiego jedwabiu i białe skórzane sandały. W reku trzymałam długą, ładna świecę.
Pisze o tym dlatego, gdyż ten ubiór to prezent od mojego niewierzącego taty, który mnie bardzo kochał i chciał , abym ładnie wyglądała. Ja osobiście nie przykładałam uwagi do swego ubioru, ponieważ wszystkie dziewczynki miały długie sukienki. Bardziej byłam przejęta tym, że do serca przyjmę żywego Pana Jezusa, tak powiedział ksiądz katecheta a ja w to niezachwianie wierzyłam. Nie wiedziałam co powiedzieć Panu Jezusowi, gdy zagości w moim sercu. W końcu stwierdziłam , że najprościej będzie, gdy usłyszy, ze Go kocham.
Gdy nadszedł ten dzień, niespodziewanie nieopodal ujrzałam stojącą siostrę zakonną i ze zdumienia niemal na głos powiedziałam ,,Panie Jezu jaką ty wybrałeś sobie grubiutką oblubienice?! Gdy ja będę twoja oblubienicą, to będę taka jak na obrazku u babci w książeczce”.
To była moja modlitwa po Pierwszej Komunii Świętej , która powtarzałam przez cały biały tydzień.
Wówczas wydawało mi się, że te słowa były bardzo mądre. Nie zdawałam sobie jednak sprawy z powagi tych słów, ale…. Jezusowi to się spodobało i mnie 9 –letnią Lidkę wziął za słowo konsekwentnie wzywając na drogę powołania zakonnego. Nie myślałam wiele o tym i żyłam normalnie , jak wszystkie inne dziewczyny. Moim hobby była gra z chłopakami w piłkę w tzw. pola. Po za tym lubiłam czytać książki , nie tylko lektury obowiązkowe, ale powieści czy tez książki historyczne.Pożyczałam od Księzy Zmartwychwstańców książki z żywotami świętych.Czytałam je , aby duchowo rosnąć.
Lidka , ty jesteś,, do tańca i do różańca” mawiali koledzy.Potrafiłam być łobuzerska, „nie dałam sobie w kaszę dmuchać”. Żałował kto próbował.
Nie planowałam zostać zakonnicą , jednak Jezus miał w pamięci moje słowa i przy różnych okazjach przypominał mi o nich.
Gdy zauważyłam , że Benek zaczął się mną interesować, lub ja nagle do któregoś z chłopaków poczułam sympatię, Jezus w sercu przypominał mi , że już Jego wybrałam.Jako 17 letnia dziewczyna potrafiłam wprost powiedzieć ,,odczep się, ja wybrałam drogę powołania”.W końcu nadszedł dzień gdy dokonałam wyboru, chociaż tak naprawdę to On mnie wybrał.
Zgłosiłam się do sióstr Franciszkanek od Najświętszego Sakramentu ( dziś Klaryski od Wieczystej Adoracji).
Ksiądz Proboszcz bardzo się zdziwił, gdy poprosiłam go o świadectwo moralności- „Lidka, ty? Czy ty wytrzymasz? Jesteś taka wątła , a tam jest adoracja w dzień i w nocy, posty, praca?”. Nie namyślając się wielce z pewnością siebie odpowiedziałam „oczywiście, że wytrwam, bo przecież Jezus mnie woła, a jak wola to da siły”
Było to 50 lat temu .
Dziś mogę powiedzieć, że On nie zawiódł, dał siły!
Stale daje siły , żeby wytrwać w powołaniu do końca życia.
Nigdy nie żałowałam podjętego kroku. Znalazłam swoje życiowe powołanie .
Gdybym miała jeszcze raz wybierać wybrałabym Klaryski od Wieczystej Adoracji.
S .Maria Franciszka